W książce „Jak być dobrym dla siebie” Kristin Neff opisała szeroko pojęty wpływ self-compassion (w moim wolnym tłumaczeniu łagodności dla siebie) na nasze życie. Wyniki są jednoznaczne. Brak życzliwości dla siebie wiąże się z niższą odpornością, więcej chorujemy, gorzej znosimy niepowodzenia. Paradoksalnie, większość z nas uczy się uprzejmości i życzliwości w stosunku do innych, rzadko do siebie. A to ze sobą jesteśmy 24h na dobę. Czyż nie łatwiej byłoby iść w parze z kimś kogo się lubi? Ha! Na początek chociaż akceptuje? Akceptacja jest punktem wyjścia. Dodaje siły i wiary w możliwości. Pomaga zatrzymać się i przyjrzeć faktom. Jest punktem wyjścia do dokonania zmiany.

Pomyśl o chwilach, kiedy bliski przyjaciel czuje się naprawdę źle ze sobą lub zmaga się z jakimś problemem. Jak
reagujesz w tej sytuacji? Zapisz, co zwykle robisz, co mówisz i zanotuj ton, w jakim zazwyczaj rozmawiasz ze znajomymi.

A teraz pomyśl o chwilach, kiedy Ty czujesz się źle ze sobą lub walczysz. Jak zazwyczaj reagujesz na siebie w takich sytuacjach? Zapisz, analogicznie – co zazwyczaj robisz, co mówisz i zanotuj ton, w jakim mówisz do siebie. Czy zauważasz różnicę?

Jeśli tak, zadaj sobie pytanie, dlaczego? Co sprawia, że traktujesz siebie i innych w tak odmienny sposób?

Zapisz, co się może zmienić, jeśli potraktujesz siebie jak swojego najbliższego przyjaciela… ?  ❤️